(Na tym filmiku macie przedstawione 2 nowe postacie opowiadania)
„Chciałabym
umieć Ci zaufać, ale czy potrafię
zostać twoją przyjaciółką
jeszcze raz?”
Autor
Nieznany
Elena:
Tydzień
później Nowy Jork
Szłam
właśnie jedną z ulic Nowego Jorku gdy nagle zagapiwszy się na
jedna z wystaw zderzyłam się z jakimś mężczyzną upuszczając
wszystkie torby z zakupami
-
Przepraszam - powiedziałam po czym kucnąwszy zaczęłam zbierać
swoje zakupy
-
Nie szkodzi pomogę – powiedział mężczyzna po czym skończywszy
podał mi torbę nagle nasze spojrzenia się spotkały – A niech
mnie Elena Gilbert tak samo niezdarna jak w dzieciństwie
-
Przepraszam ale nie poznaje czy my się znamy
-
Jace, Jace Wayland naprawdę aż tak się zmieniłem poznaliśmy się
na obozie szkolnym 6 lat temu
-
A tak przepraszam ale naprawdę się zmieniłeś
-
A ty wcale ale co robisz w nowym jorku
-
To długa historia
-
Mam czas może chodźmy na kawę tu niedaleko jest taka fajna
kawiarenka
-
Pewnie – nie mogłam uwierzyć że znów spotkałam Jacea
wiedziałam że on zawsze coś do mnie czuł ale dla mnie był tylko
przyjacielem a potem nasze drogi się rozeszły to niesamowite że
znów się spotykamy
-
Więc opowiadaj co u ciebie smerfetko
-
Po pierwsze wydoroślałam więc to przezwisko już do mnie nie
pasuje więc jak chcesz wymyśl inne.
-
A po drugie
-
Po drugie właśnie zerwałam zaręczyny i przyjechałam by spróbować
zapomnieć dlatego błagam nie mówmy teraz o mnie, opowiadaj lepiej
co u ciebie.
-
To ładnie się dobraliśmy tez właśnie rozpad się mój związek
-
Oboje mamy pecha w miłości – powiedział po czym dodał – Nie
martw się wszystko się ułoży – powiedział dotykając moja dłoń
lecz gdy tylko mnie dotkną drygną i odskoczywszy ode mnie zapytał
przerażony – Boże Eleno kto ci to zrobił
-
Ale co? Wybacz bo nie rozumie?
-
Kto cie przemienił?
-
Co o czym ty mówisz? - zapytałam udając że nie wiem o co mi
chodzi
-
Eleno mnie nie okłamiesz myślisz że nie wiem na jakim naprawdę
świecie żyje
-
Jace... - tylko tyle zdążyłam powiedzieć gdyż po chwili była
już tylko ciemność.
Jace:
Po
tym jak Elena zemdlała w restauracji od razu wziąłem ją na ręce
i zabrałem do swojego mieszkania. Nie mogłem uwierzyć w to ze
Elena jest wampirem, dobrze ze się spotkaliśmy bo będę mógł ja
ochronić przed innymi nocnymi łowcami. Gdy tylko wszedłem z Elena
do mieszkania położyłem ja w sypialni i poszedłem do kuchni, z
lodówki wyciągnąłem jeden z woreczków z krwią miałem jej
jeszcze trochę gdyż jeszcze 2 dni temu miałem współlokatora
który był wampirem lecz wyprowadzając się zapomniał zabrać ze
sobą to ochyctwo. Przelałem jeden z woreczków do szklanki i
poszedłem z powrotem do Eleny.
Elena:
Leniwie otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że leże na czymś miękkim, zrobiłam zdziwioną minę. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie wiedziałam gdzie jestem, przeraziłam się gdyż ostatnim razem obudziłam się w piwnicy na posadce a teraz jestem w obcej sypialni "ja to mam szczęście" - pomyślałam
- Zawsze wpakuje się w kłopoty - szepnęłam do siebie
-
Witam nareszcie się obudziłaś smerfetko - powiedział Jece
wchodząc do sypialni
-
Jace ? Gdzie ja jestem ?
-
U mnie w mieszkania a i mam tu coś dla ciebie powiedział podając
mi szklankę z krwią i szeroko się uśmiechając
-
Skąd ja masz? - zapytałam podejrzliwie
-
Niedawno miałem współlokatora który był wampirem zapomniał ja
ze sobą zabrać jak go z stąd wykopałem
-
Akurat, a skąd mogę wiedzieć że nie dodałeś werbeny
-
Smerfetko zaufaj mi znamy się od lat a to że jestem teraz łowcą
nic nie zmienia. - powiedział powoli podchodząc
-
Nie podchodź – powiedziałam cofając się
-
Nie musisz się mnie bać masz szczęście że to ja cie pierwszy
znalazłem a nie inny łowca a teraz wypij bo jesteś słaba a ja nie
chciałbym być twoją kolacją bo nawet w samoobronie nie był bym
wstanie cię zabić. Zawsze miałem do ciebie słabość. -
powiedział stawiając szklankę na stoliku po czym wychodząc dodał
– Jakbyś w końcu zdecydowała się mi zaufać daj znać jestem w
salonie
Po
wyjściu Jacea zostałam sama w pokoju nie byłam pewna czy mogę mu
zaufać co prawda znałam go, ale przez te kilka lat mógł się
zmienić bo przecież stał się łowcą lecz nie miałam wyjścia
musiałam zaryzykować i wypić krew gdyż czułam się coraz
słabiej, wzięłam z szafki szklankę z krwią i upiłam najpierw
mały łyk by przekonać się czy jest w niej werbena o dziwo nic nie
wyczułam więc po chwili opróżniłam szklankę i usiadłam na
łóżku rozmyślając o tym co powiedział jace a mianowicie o tym
ze mogę mu zaufać i właśnie wtedy nagle przypomniały mi się
jego słowa „masz szczęście że to ja cie pierwszy
znalazłem a nie inny łowca” czyżby to miało znaczyć
że ktoś mnie szuka. Natychmiast zerwałam się na równe nogi i
ruszyłam do salonu by porozmawiać z Jacem.
-
Jace ? - powiedziałam cicho wchodząc do salonu było mi trochę
wstyd że tak zareagowałam. On się mną zaopiekował a ja co nawet
boje się mu zaufać.
-
No proszę kto przyszedł zdecydowałaś się już czy mi zaufasz? -
zapytał
-
Tak – odpowiedziałam nieśmiało
-
Co tak? - drążył
-
Zaufam ci i przepraszam za moją reakcje ale w swoim życiu spotkałam
już jednego łowce i uwierz nie był zbyt przyjaźnie do mnie
nastawiony
-
Wiem zazwyczaj nie jesteśmy zbyt mili – powiedział krzywo się
uśmiechając
-
Z wyjątkiem ciebie – rzuciłam szeroko się uśmiechając
-
Ja jestem miły tylko dla mojej smerfetki – powiedział
uśmiechnąwszy się
-
No nie znowu proszę nie nazywaj mnie tak nie jestem już dzieckiem
-
No dobrze to teraz będziesz moim kociakiem
-
NIE – powiedziałam może zbyt gwałtownie bo jace domyślił się
chyba że tak nazywał mnie mój narzeczony ale o nic nie pytał za
co mu byłam wdzięczna
-
A co powiesz na królewnę
-
Ok zgoda ale za to ja będę cie nazywać tygrysem co ty na to?
-
Ok nawet niezłe
-
Wiec tygrysie wytłumacz mi o co ci chodziło z tym cytuje: masz
szczęście że to ja cie pierwszy znalazłem a nie
inny łowca
-
Wyłapałaś to ? - zapytał przeczesawszy sobie
ręką włosy
-
Tak o co chodzi? - pytałam zaciekawiona
-
Usiądź bo to dość długa historia – powiedział po czym
usiadłszy ze mną na kanapie zaczął mi wszystko opowiadać. Od
niedawana wszyscy łowcy w Nowym Jorku wiedzą że w mieście pojawił
się nowy wampir gdyż zwiększyła się liczba ofiar szukaliśmy...
-
Ale ja nie zabijam ludzi- wtrąciłam
-
Wiem Eleno daj mi skończyć
-
Ok już siedzę cicho
-
A więc zaczęliśmy szukać kogoś nowego i wtedy dostałem cynk że
nie pojawił się jeden wampir ale dwa gdy informator podał mi już
nazwiska nowo przybyłych byłem w szoku że jedno z nich należy do
ciebie nie mogłem w to uwierzyć więc postanowiłem sam to
sprawdzić a pozostałym podałem tylko nazwisko tamtego faceta...
-
Błagam Jace powiedz że ten którego teraz szukają nie nazywa się
Damon Salvatore
-
Nie Eleno to niejaki Klaus Mikaelson – powiedział Jace a ja na sam
dźwięk tego nazwiska zadrżałam
-
O boże tylko nie Klaus – powiedziałam przerażona
-
Znasz go? - zapytał Jace widząc przerażenie w moich oczach
-
Tak i wiem czego tu szuka - odpowiedziałam
-
Czego? - zapytał zaciekawiony
-
Mnie - powiedziałam po czym ujrzałam strach w oczach Jacea
-
Co?! - wykrzykną
-
Jace musicie na niego uważać to nie jest zwykły wampir tylko
hybryda i to pierwotna nie zabijesz go zwykłym kołkiem
-
Nie martw się Eleno damy sobie z nim rade ale jeśli to ty jesteś
tą przyczyną że się pojawił w mieście to chciałbym cie prosić
byś wprowadziła się do mnie będę spokojniejszy a poza tym nie
możesz wiecznie mieszkać w hotelu
-
Wow dopiero się dzisiaj spotkaliśmy a ty już prosisz bym z tobą
zamieszkała, a jutro co poprosisz mnie o rękę, nie za szybo? -
powiedziałam chcąc rozluźnić atmosferę
-
Królewno to dla twojego bezpieczeństwa poza tym i tak szukałem
współlokatora będziesz miała własny pokój i obiecuje że nie
zrobię nic czego byś nie chciała – zaczął się tłumaczyć
speszony jace a ja nie mogąc już wytrzymać zaczęłam się z niego
śmiać.
-
Spokojnie tygrysie żartowałam nie musimy od razu się zaręczać
-
Och Eleno daj już spokój to wcale nie jest śmieszne
-
Oj przyznaj ze jest szczególnie twoja mina
-
Królewno nie podskakuj bo zaraz pożałujesz
-
A co ty mi możesz niby zrobić – powiedziałam
-
Nie pamiętasz kiedyś zawsze to działało
-
O nie, nie odważysz się – powiedziałam grożąc Jaceowi palcem
na co on tylko się uśmiechną i rzucił się na mnie, po czym
zaczął mnie łaskotać - aaa jace błagam puść mnie krzyknęłam
– po czym odepchnęłam go tak że wylądował na podłodze i
usiadłszy na nim nachyliłam się i szepnęłam mu do ucha – teraz
się ze mną nie zadziera po czym wysunęłam kły i delikatnie
ukułam go w szyje, słyszałam jak jego serce przyśpieszyło
wstałam i dodałam – więc jak chcesz bym była twoją
współlokatorką to lepiej sobie zapamiętaj ze mną się nie
zadziera.
-
Och daj spokój nie boje się ciebie gdybym chciał już byś była
martwa
-
Przecież nie potrafiłbyś mnie zabić
-
Eleno jeszcze słowo a nie gwarantuje za siebie
-
Dobra już dobra - powiedziałam machnąwszy ręką po czym dodałam
– to kiedy pomożesz mi przywieść rzeczy?
-
Co powiesz na teraz
-
Ok jedzmy – powiedziałam po czym wyszliśmy i ruszyliśmy do
hotelu „Waldorf Astoria New York"
bym mogła zdać pokój i zabrać
moje rzeczy.
Damon:
Tymczasem
w Mistyc Falls.
Leżałem
właśnie w swojej sypialni i rozmyślałem o Elenie wciąż nie
mogłem uwierzyć że odeszła, ale cóż, nie mogę mieć do niej
pretensji skrzywdziłem ją mam tylko nadzieje ze kiedyś wróci bo
ja zawsze będę czekał na nią. Nagle moje rozmyślanie przerwał
dzwonek do drzwi. Miałem chyba cichą nadzieje że to moja ukochana
bo natychmiast zerwałem się na równe nogi i pobiłem do drzwi gdy
tylko je otworzyłem byłem w szoku.
-
Witaj kochany?
-
Jassmine?
C.D.N.
***
Bardzo
proszę was o komentarze pod tym rozdziałem bo sama nie jestem zbyt
zadowolona z tego rozdziału i chciałabym poznać waszą opinie.